Po co nam seks? … czyli o pozbawianiu kobiet i mężczyzn ich tożsamości płciowej

Przekład: Zofia Pasternak

„Dla tych, którzy przystosowani są do tego, by przeciwstawiać się sile życiowej stojącej za Kreacją, tłumić ją czy też dusić w zarodku, seksualność jest w rzeczy samej niebezpieczna.”
Wszechświat cechuje seksualność, płciowość. Elektryczność. Płciowość-elektryczność. Elektryczność ta jest wynikiem polaryzacji. Polaryzacji, która powoduje tarcie. Tarcie będące fundamentalną siłą życiową. Ta siła życiowa prowadzi do narodzin. Narodziny – akt prokreacji; “pro-kreacji”. Boski akt. Narodziny Wszechświata jako boskie działanie.
Działanie, u podstaw którego leży wzajemne przyciąganie pomiędzy dwiema połączonymi, wzmocnionymi przez siłę grawitacji przeciwnymi biegunami. Negatywny/pozytywny; dzień/noc; yin/yang; kobiecy/męski. Nie ma życia bez dwoistości. Nie ma dwoistości bez polaryzacji. Nie ma narodzin bez dwoistości/polaryzacji. Nie ma ewolucji bez prokreacji ani prokreacji bez płci.
Płciowość jest uświęcona. Jest to odwieczna fontanna tego, co dogłębnie kreatywne: dlatego właśnie w monotonnym świecie, w którym przetrwanie zależy od materialistycznej jednorodności myśli i sterylnego konformizmu bez działania, seksualność, czy też płciowość jest niebezpieczna.
Niebezpieczeństwo to doprowadziło do próby zneutralizowania naszej naładowanej elektrycznie rzeczywistości i dezaktualizacji roli mężczyzny, kobiety czy nawet samej prokreacji, by przygotować drogę dla robotycznej cyber-rasy, a w konsekwencji do trans-humanistycznego przejęcia naszej planety.
Spróbujmy zgłębić to zjawisko. Wyciągnąć na światło dzienne, aby wszyscy zobaczyli, co stoi za wspaniałą prawdziwością życia, śmierci i uniwersalnego ruchu, i przestali temu zaprzeczać. Jednocześnie spróbujmy też dostrzec, że istnieje okrutny plan zablokowania i odwrócenia tej wspaniałej przygody, jaka rozpościera się przed nami, czyli ewolucji Życia.
Dla tych, którzy przystosowani są do tego, by przeciwstawiać się sile życiowej stojącej za Kreacją, tłumić ją czy też dusić w zarodku, seksualność jest w rzeczy samej niebezpieczna. Zwłaszcza, że łączy się ona z narodzinami nowego życia, naczynia i posłańca uniwersalnej, duchowej kreatywności.
Siły, które przeraża ta energetyczna ekspresja kreatywnej wolności, związane są z przeciwnym stanem egzystencji. Takim, który na potrzeby niniejszego tekstu nazwiemy „anty-kreacją”. Siła taka dąży do tego, by podporządkować sobie kreatywną energię i zamienić ją w jej przeciwieństwo.
Istoty takie (i jednostki, które je posiadają), nie przeciwstawiają się istnieniu elektrycznej energii jako takiej. Nie chodzi im o to, by zniszczyć coś, co zapewnia im paliwo potrzebne do wcielenia w życie ich planu. Chodzi im o zdobycie kontroli nad nią i wykorzystanie dla swoich własnych planów. Nie pro-kreacyjnie, ale wprost przeciwnie – anty-kreacyjnie, co stanowi pewną formę aborcji życiowej.
Istoty te chcą posiąść to, co czyste, przywłaszczając sobie nieskalane energie i wykorzystując je jako amunicję w nienasyconym dążeniu do władzy, posiadania i całkowitej dominacji.
Taka forma władzy nie uznaje empatii, współczucia czy miłości. Jest twarda, zimna i często bezlitosna. Zdolna do mordowania, okaleczania i niszczenia życia z chłodną pogardą.
Dla ciepłych ludzi, w których żyłach płynie czerwona krew, wydaje się to prawie niepojęte. Niepojęte, że może istnieć jednostka pozbawiona tych cech; wspierana (wielbiona) przez istoty ludzkie, które chcą naśladować jej zimną, robotyczną, agresywną siłę.
Niestety wśród tak zwanego „1%” można znaleźć takie właśnie jednostki. Pedofile czy osoby, które składają dzieci w ofierze i jednocześnie piastują wysokie stanowiska w rządzie, bankach, sądach, poczytnych gazetach czy też jako przedstawiciele innych uznawanych zawodów. Innymi słowy ludzie, którzy decydują o życiu codziennym na naszej planecie.
Celem takich ludzi jest wspieranie zewnętrznych i wielowymiarowych sił, które chcą przejąć kontrolę nad ludzkim DNA, a ludzkość zredukować do tego, by odgrywała swoją niewolniczą rolę we wspieraniu „planu anty-kreacji”.
Spore rzesze ludzi nie są w stanie (czy też nie chcą) uwierzyć, że takie jednostki i ziemskie istoty, które próbują je naśladować, istnieją i są zaangażowane w takie straszne akty przemocy w stosunku do młodych i niewinnych, którzy są wśród nas. Większość mieszkańców naszej planety nie dostrzega, że znajduje się pod działaniem programu globalnej indoktrynacji. I że ten program stanowi dominujący mechanizm kontrolny naszej neoliberalnej, korporacyjnej ery.
Jesteśmy tu po to, by pomóc zmienić tę sytuację.

Bezpłciowość, wulgaryzacja i sublimacja polaryzacji seksualnej
Spróbujmy złapać oddech na chwilę i zadać pytanie: w jaki sposób tak naprawdę obalana jest i odwracana naturalna seksualność na naszej planecie?
Wziąwszy pod uwagę fakt, że jest to kluczowy element misji dążącej do anty-kreacji, jaką metodologię stosuje się, by mieć pewność, że rozprzestrzeni się ona powszechnie?
Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, przypominając, że nieskalana natura seksualności człowieka oraz uniwersalnej seksualności jest z natury duchowa. Jesteśmy obdarzeni tą mocą. Mocą prokreacji.
W każdym mężczyźnie jest cząstka kobiety. W każdej kobiecie jest również cząstka mężczyzny. Dostrzegamy te cechy w sobie. Pozwalają one obu płciom wczuwać się nawzajem w siebie. Różnią się one od siebie, a jednak są wzajemnie połączone. Jeśli przyjrzymy się ich dynamice, biorą one udział w przypominającym flamenco tańcu magnetycznego przyciągania, który ma miejsce w każdym z nas; jak i pomiędzy nami. Tu rozpoczyna się miłość.
Jak nakreśliłem na początku, seksualność (dwoistość płci) jest siłą napędową uniwersalnego życia. Ruchu, zmiany, ewolucji. Bez „tarcia” wynikającego z przyciągania pomiędzy dwiema komplementarnymi przeciwnościami, żyjąca energia-materia nigdy by nie powstała. Tak więc źródło seksualności (dwoistości płci) jest święte.
Celem doktryny anty-kreacji jest rozdzielenie kochanków i skłócenie ich. Zmierza ona do tego, by wydawało się, że naturalna dwoistość stanowi konflikt, a nie rozwiązanie. By zniekształcić i wypaczyć to, co jest całością w taki sposób, by wyglądała ona jak dwa przeciwstawne elementy.
Jednym z rozwiązań „anty-kreacji” jest doskonalenie spłaszczania i płynnego przechodzenia jednego stanu w drugi, by nie wydawały się różne, ale niewyróżniające się i praktycznie pozbawione definicji. Efektem jest sterylizacja, homogenizacja i bezpłciowość. Niszczenie boskiej, naturalnej polaryzacji.
To, co jest z natury seksualne, staje się bezpłciowe. Pozbawione godności, znaczenia, szczegółów i atrakcyjności.
Inny sposób to podążanie dokładnie przeciwną drogą, które sprowadza się do jawnej seksualizacji płci. Sprawianie, by stawała się natarczywą pokusą danej chwili; „grzechem”, który staje się produktem na sprzedaż lub za darmo, jeśli ma się „szczęście”. Zwróćcie uwagę, w jaki sposób przemysł rozrywkowy wykorzystuje tę modę, niemal wpychając nam ją na każdym kroku do gardła przy pomocy takich ikon pop-rozrywki, jak Madonna, Lady Gaga czy Miley Cyrus. Wszystkie one, odziane w satanistyczne szaty i symbole saturniczne, demonstrują w dobitny sposób swoją wypaczoną seksualność.
Miliony młodych fanów czczą takie idolki – w efekcie choroba rozprzestrzenia się.
Wulgaryzacja seksualności prowadzi do pozbawiania jej istoty duchowości. Dokładnie na tym polega plan anty-kreacji. Chodzi o to, by uczynić z niej amorficzne, puste pojęcie lub wynaturzony, pseudo-erotyczny produkt. W obu przypadkach realizuje się ten sam cel: umyślne zniekształcenie wyższych mocy, którymi obdarzona jest ludzkość.
Nie myślcie, że religia jest wolna od tych machinacji. Jest głęboko zanurzona w tych praktykach. Wystarczy policzyć liczbę skandali z udziałem księży wykorzystujących dzieci, by wiedzieć, w jak wielu przypadkach niepewne i fałszywe jest w tych instytucjach rzekome zaangażowanie w autentycznie wyższe nauczanie.

Sublimacja seksualności wśród osób podążających ścieżką duchową
W świecie osób podążających ścieżką duchowego oświecenia spotykamy silną tendencję do sublimacji energii seksualnych w dążeniu do zwiększania energii duchowych. A to jest błąd, ponieważ energie te nie są oddzielnymi bytami. To jedna i ta sama energia z całą gamą barwnych ekspresji.
Mroczny piedestał, na którym zasiada klika anty-kreacji, nie jest w żaden sposób zagrożony przez te wysublimowane dążenia, ponieważ taka sublimacja sama w sobie „wynaturza naturę”, pozbawiając siłę życiową jej kluczowych składników. W zasadzie akt rozdzielania tego, co stanowi całość, jest jak najbardziej na rękę siłom anty-kreacji.
Sporo jest zamieszania wokół tego wśród ruchów New Age i innych tym podobnych ruchów duchowych. A zamieszanie jest narzędziem służącym do niszczenia naturalnej spójności i jedności. I to jest dokładnie to, co „ma” mieć miejsce. Wiele osób podążających ścieżką duchową wierzy, że konfrontacja ze sprawcami zła na tym świecie jest sprzeczna z ich poglądami. Nic więc dziwnego, że klika realizuje swój plan. Nic więc dziwnego, że nieliczni spotykają tak słaby opór w swoim dążeniu do zdominowania wielu.
Dążenie do boskości to „seksualne”/„elektryczne” przebudzenie. Dokładnie tak, jak radosny akt zjednoczenia seksualnego, który jest „duchowym”przebudzeniem. Są tym samym. I to jest właśnie wspaniała zagadka życia, której wielu nie pojmuje. A jednak musimy ją pojąć, jeśli mamy na powrót odzyskać nasze prawdziwe ja i pokonać naszych anty-kreacyjnych oprawców. Panów podziału i podboju.

Skażenie puli genów
Ściśle powiązane z procesem umniejszania ludzkości jest masowe wynaturzanie naszej diety – żywności. To tutaj na scenę wchodzi żywność genetycznie zmodyfikowana i nasiona GMO, które są narzędziami sterylizacji. W eksperymentach laboratoryjnych przeprowadzonych pięć lat temu we Francji wykazano, że szczury karmione paszą GMO po dwóch latach utraciły zdolności reprodukcyjne. Stały się bezpłodne.
Ponadto, toksyczna agrochemia, rolnictwo monokulturowe i znajdujący się w rękach korporacji globalny przemysł żywieniowy doprowadziły do zredukowania wartości odżywczych w naszym codziennym, podstawowym pożywieniu tak, że stało się ono równie wartościowe, co opakowania, w których je kupujemy. Propaganda marketingowa supermarketów przyciągnęła miliardy do świata sztucznej żywności i podupadającego zdrowia. A wszystko to jest działaniem celowym.
Inżynieria genetyczna roślin stała się czynnikiem zapobiegającym prokreacji, a w tym celu dokonuje się rażącej ingerencji w pulę genów, od której zależy życie. Jest to część tej samej gry, którą opisuję w niniejszym tekście, a która dotyczy pozbawiania kobiet i mężczyzn ich tożsamości płciowej.
Proces degradacji wdziera się wszędzie, uwzględniając język, politykę, sport, edukację, rozrywkę a nawet dom. Obecny jest na bilbordach, ekranach telewizorów oraz kin na całym świecie. A wszystko to jest częścią umyślnego planu podważania naturalnego rytmu życia typowego dla natury, ludzi i wszechświata.

Poprawność polityczna
Znajomy z Polski opowiedział mi ostatnio, jak wypełniał formularz przed wizytą u lekarza i usłyszał: „Obawiam się, że muszę zapytać o płeć”. Rzeczywiście, jest się czego obawiać. Współcześnie na bardzo wielu frontach mamy komunikację w „rodzaju nijakim”, by unikać niepoprawnej politycznie dyskryminacji płci… To chore!
Jeśli ukrywa się coś, co powinno być dostępne w sferze publicznej, strach przed podnoszeniem czegoś, czego nie „powinno” się podnosić, rośnie. Tak więc w grzecznych i towarzyskich konwersacjach nie może być niczego, co status quo uznaje za „niepoprawne”. W takich okolicznościach szybko okazuje się, że znajdujemy się w absurdalnej konwersacyjnej próżni, w której nie uchodzi powiedzieć niczego, co jest w jakiś sposób znaczące!
I tutaj widzimy, że dochodzi do podstępnej sterylizacji stosunków towarzyskich, które zaczynają opierać się na „strachu”. Strachu, że jest się innym, że nie mieścimy się w normie. I robi się pustynia. Podobna do tej, którą są rolnicze monokultury dostarczające produkty na globalny rynek żywności. Język zostaje zredukowany do maleńkiej frakcji tego, co jest w stanie wyrażać. Do pewnej formy inżynierii społecznej w całym tego słowa znaczeniu.
W tym miejscu prawdziwa komunikacja, płynąca z serca, duszy i ducha, staje się praktycznie tabu. Okrojona i spłaszczona, jak odpady w drodze na wysypisko.
Naprawdę nie jestem w stanie oddać poziomu nikczemności, jakiej dokonuje się na naszych kreatywnych, żywych zdolnościach do komunikacji, spłaszczonych przez scentralizowany system kontroli anty-kreacji, który dominuje na naszej planecie. System kontroli, który występuje pod takimi nazwami, jak rząd, religia, komisja, korporacja, uniwersytet, wojsko czy media.

Inżynieria społeczna języka
„My ludzie” w okropny sposób dopasowujemy się do tej otwartej i podstępnej inżynierii społecznej. Również ci, którzy powinni wiedzieć lepiej.
Popularnym przykładem jest pozornie niewinne, aczkolwiek wykorzystywane z pewną dozą nonszalancji angielskie wyrażenie „you guys”. Cała godność i naturalna duma ulatnia się w jedną sekundę, w której święta kobieta i święty mężczyzna zostają kolokwialnie spłaszczeni i sprowadzeni do homofobicznego określenia, które do niedawna używane było wyłącznie w kontekście rodzaju męskiego: „a guy”, czyli facet. Teraz już nie. Teraz kobiety stają się mężczyznami, facetami. Wszyscy jesteśmy „guys”. Nieważne. To jest fajne. Cool. I „niedyskryminujące”. O tak, oczywiście. Nazywanie mężczyzny mężczyzną i kobiety kobietą to dyskryminacja.
Tak więc wszyscy jesteśmy bezpłciowi albo unisex, czy też rodzaju nijakiego albo w ogóle pozbawionymi rodzaju stworzeniami, które panicznie boją się tego, co święte w naszej kobiecości i męskości. We wspaniałej elektro-magnetycznej odmienności związanej nieodłącznie z naszą seksualnością. Odmienności, która odzwierciedla boską dwoistość Wszechświata.
„Jak na górze, tak na dole”, drodzy przyjaciele. Czas, abyście zaczęli być wierni temu, kim jesteście. Kim jesteśmy. I zachęcam was całym sercem do tego, byście nie dali się złapać w pułapkę prowadzącą do degradowania i umniejszania tego, co leży w samym centrum wyjątkowych, nawzajem się uzupełniających różnic między nami.
To właśnie jest celem, jaki próbują osiągnąć siły anty-kreacji. Ich przedstawiciele wiedzą, że kiedy magnetyczna siła boskiego tańca dwoistości zostanie osłabiona do punktu, w którym wewnętrzne jądro wypadnie z dynamiki z wirującymi elektronami (kochankami), to, co leży u podstaw odśrodkowej ekspansji wszechświata, natychmiast znajdzie się w stanie kryzysu.
„You guys”, jakkolwiek niewinnie to nie brzmi, jest proroczym przykładem nadchodzącego kryzysu.
Jeśli subtelne, ekstatyczne napięcie przestanie mieć znaczenie na Ziemi (jak na górze tak na dole), my Ziemianie będziemy winni osłabienia nie tylko naszego życia, ale całego życia. Makrokosmos i mikrokosmos są uzupełniającymi się wzajemnie odbiciami (jak na górze tak na dole). Mamy wpływ na ewolucję kosmosu tak, jak on wpływa na nas. Ten boski taniec jest po prostu tym, co nasz wrodzony ludzki potencjał próbuje nieustannie wyrazić w pełni tutaj, na Ziemi.
Poziom wyrażania (sztuka) wskazuje na poziom naszego kreatywnego rozwoju i ekspresywności. Różne poziomy przejawiania się kreatywnej ekspresji wyznaczają plan dla trwającej ewolucji całej ludzkości.

Rewolucja na wyciągnięcie ręki
Wydaje się, że jesteśmy na krawędzi pomiędzy przełomem a załamaniem. Być może brzmi to zbyt optymistycznie, ponieważ załamanie jest ewidentne, a przełom dużo mniej. Jednakże to, co widoczne, jest zaledwie maleńkim ułamkiem tego, co istnieje w tym wszechświecie, więc nie powinniśmy pozwolić, by zdominowało to nasze nastroje.
Mówi się, że „najciemniejsza godzina jest tuż przed świtem”, więc przyparci do muru, za który nie możemy przejść, odkrywamy siły, z posiadania których nie zdawaliśmy sobie zupełnie sprawy.
Podczas gdy wydaje się, że ludzkość jest rozdzielana przez celowo zaprogramowany chaos programu anty-kreacji, tak naprawdę zbliża się ona do stanu dynamicznej jedności na niewidocznym, głębszym poziomie. Wszystkie próby zmierzające do tego, by to, co wybitne, stało się niewyróżniającym, to, co głębokie – powierzchownym, boskie – satanistycznym, a pełne – pustym, wydobywają na powierzchnię to, co ma moc odwrócenia tego strasznego ucisku i odkupienia chwały życia.
Mamy moment krytyczny w wielkim dramacie człowieka i wszechświata. Moment, w którym można uchwycić prawdę obiema rękami i ponieść ją dalej. Ponieść ją dalej w duchu radosnego ofiarowania cennego daru dla źródła, z którego wzięło się życie. By zwrócić coś, co ze strachu i egoizmu chcieliśmy zatrzymać tylko dla siebie; a przez to zniekształciliśmy nie do poznania.
Kiedy czcimy dar Życia, jako wyjątkowy dar, którym w istocie jest, budzi się w nas spontanicznie olbrzymia wdzięczność, odbijająca się echem do dalszych sfer egzystencji jako uzdrawiająca fala. Dokładnie w tym samym momencie posłańcy i podżegacze sił anty-kreacji zostają zdmuchnięci w tył. I tracą przyczepność oraz przestają dominować nad tymi, którzy do tej pory stanowili pożywkę dla ich pasożytniczej egzystencji.
Naszym obowiązkiem – i tylko naszym – jest uwolnienie wszechświata od tych posłańców destrukcji. Zostaliśmy obdarzenie zdolnością, która pozwala tego dokonać i musimy iść odważnie do przodu, by to osiągnąć.
Tak, drodzy przyjaciele, ten wielki dzień jest tak blisko – lub tak daleko, jeśli nadal będziemy zaprzeczać. Jeśli będziemy zaprzeczać naszej wrodzonej dwoistości. Jeśli nie będziemy wychwalać piękna dwóch archetypowych kochanków. Jeśli nie weźmiemy udziału we wspaniałym tańcu życia.
Możemy wziąć w nim udział lub odejść z tego życia jako cienie naszego prawdziwego ja; amorficzne próżnie w bezpłciowym wszechświecie.
Korzystajcie z tej wspaniałej chwili. Jej bogactwo i kuszące piękno znajduje się w zasięgu każdej kobiety i każdego mężczyzny, którzy chcą w pełni przyjąć radosny dar Życia.


Julian Rose jest wczesnym pionierem rolnictwa ekologicznego w Wielkiej Brytanii, pisarzem, filozofem, aktorem i międzynarodowym aktywistą. Jest autorem dwóch uznanych książek: Zmieniając kurs na życie oraz W obronie życia. Więcej informacji na temat autora można znaleźć na stronie internetowej: www.renesans21.pl